Lyman Frank Baum - Czarnoksiężnik z Krainy Oz

Lyman Frank Baum - Czarnoksiężnik z Krainy Oz


Od tak dawna chciałam się zapoznać z tą książką! Pamiętam jak kilkanaście lat temu buszowałam w bibliotece na dziale dziecięco-młodzieżowym szukając "Czarnoksiężnika z Krainy Oz", w dzieciństwie oglądałam jakieś filmy czy bajki na jej podstawie, dwa czy trzy lata temu zaliczyłam też serial "Emerald City" (zupełnie nieciekawy, nie polecam) - ten tytuł towarzyszył mi od wielu, wielu lat, siedział gdzieś z tyłu głowy i czekał.

Doczekał się w kwietniu, kiedy zabrałam się za zmniejszanie SUBu (więcej o tym, czym jest SUB pisałam tutaj) i sięgnęłam po "Czarnoksiężnika" jako książkę wybraną w marcu do kategorii "Klasyka światowa". I powiem wam, że bardzo srogo się zawiodłam.

Czytanie, które planowałam na max. 2 dni rozciągnęło się do ponad dwóch tygodni, podczas których wręcz zmuszałam się, by po nią sięgnąć i czytać dalej byleby skończyć.

Po pierwsze nie byłam w stanie znieść stylu, w jakim napisana jest ta powieść. Cały czas próbowałam tłumaczyć sobie, że to powieść DLA DZIECI, więc nie wszystko musi być totalnie logiczne i dopowiedziane do końca, dziecko rozumuje inaczej, nie musi wiedzieć wszystkiego. Dla mnie jako osoby dorosłej, pewne aspekty fabuły były nie do zaakceptowania. Poza tym nie mogłam zdzierżyć "prostoty" wypowiedzi Dorotki i jej towarzyszy. I wiecie, znowu tłumaczenie sobie, że to jest książka pisana dla dzieci, to one mają rozumieć a nie ja.........

Po drugie historia sama w sobie też mnie nie ujęła. Wartości w niej przedstawione nie zrobiły na mnie wrażenia (choć przyznam, że ciężko mi było wyłapać , co autor chciał dziecku z pomocą tej książki przekazać....).

Wydanie, które czytałam również nie wzbudziło mojego zachwytu. Oglądając tę serię wydawnictwa Zielona Sowa w internecie, wydała mi się ciekawa i nawet planowałam zakup całej kolekcji, jednak kiedy w moje ręce trafiła pierwsza książka, wywołała rozczarowanie. Podoba mi się tylko okładka. Ilustracje są dosyć proste, nie ma w nich nic oryginalnego (autorem jest Agata Łuksza). Dziecku mogą się podobać, dorosły kolekcjoner ma jednak większe wymagania.


W Wikipedii wyczytałam, że "Czarnoksiężnik" jest powieścią z kluczem, opisującą "ówczesne problemy polityczno-gospodarcze Stanów Zjednoczonych, a przede wszystkim konflikt wokół kwestii oparcia waluty USA wyłącznie na złocie bądź na złocie i srebrze, będącej głównym tematem dwóch kampanii prezydenckich: w 1896 i 1900r [...]" (źródło). Nie znam się na historii Stanów Zjednoczonych ale opisana w Wikipedii alegoria ma sens.

Nie zmienia to faktu, że powieść nie wzbudziła mojego zachwytu, ba! trafiła nawet na listę książek, których będę się pozbywać z mojej biblioteczki....

Moja ocena: 1/6
autor: Lyman Frank Baum
tytuł: Czarnoksiężnik z Krainy Oz

tytuł oryginału: The Wonderful Wizard of Oz 
tłumaczenie: Paweł Łopatka
wydawca: Zielona Sowa
liczba stron: 216





Czytelnicza zabawa - losowanie na kwiecień

Czytelnicza zabawa - losowanie na kwiecień


No tak, kwiecień zbliża się ku końcowi a ja nawet nie opublikowałam jeszcze mojego losowania, mimo iż odbyło się pierwszego dnia miesiąca! Oj, lenistwo rozpanoszyło się na całego!

Na kwiecień wylosowałam "powieść z wątkiem internetu/znajomości internetowej". W pierwszej chwili ogarnęło mnie przerażenie, bo jedynym tytułem, jaki przychodził mi do głowy była "Samotność w sieci", którą zresztą czytałam kilka lat temu. Po kilku minutach, kiedy już ochłonęłam i powróciło trzeźwe myślenie, ogarnęłam wzrokiem półki i stwierdziłam, że może nie będzie tak źle. Po pierwsze: mogę tę kategorię nieco "rozszerzyć", ciut inaczej zinterpretować, np. dopuszczając książki z wątkiem "komputerowym" czy ogólnie traktujące o internecie czy komputerach.

W ten sposób znalazło się "Softwar. Cicha wojna" czy "Czy jesteś wystarczająco bystry, żeby pracować w Google?". W książkach Krystyny Siesickiej także można znaleźć "komputerowe" wątki (gry RPG czy bohaterowie piszący do siebie maile). No i sam pan Wiśniewski, który napisał przecież "Na fejsie z moim synem".

Nie wiem, czy w kwietniu zdołam przeczytać coś z tej kategorii (bo oczywiście rzuciłam się łapczywie na inne tytuły i trochę zapomniałam o wylosowanej kategorii...), jak nie  to najwyżej kolejna książka trafi na SUBa ...

TBR na wiosnę + SUB

TBR na wiosnę + SUB


Tak jak wspominałam w podsumowaniu marca, na wiosnę zmieniamy częściowo reguły gry!

Mam zastój czytelniczy i nie jestem w stanie co miesiąc wyczytać wszystkich książek z TBR-u. Oczywiście nie ma przymusu czytania ich wszystkich, to że pokazuję co wzbudziło moje zainteresowanie w danym miesiącu, nie znaczy, że za dwa tygodnie mi nie przejdzie i nie rzucę się na coś innego. Jednak ja mam dosyć dziwną osobowość i po prostu lubię trzymać się sztywnych reguł 🙈 więc denerwują mnie na koniec miesiąca te nieprzeczytane sztuki. Co zrobić... taki charakter...

Postanowiłam jednak, że powalczę trochę z moimi dziwactwami i tak przeorganizuję moje plany czytelnicze aby łatwiej mi było w danym okresie przeczytać wszystko co chcę.
Po pierwsze - TBRy będą się pojawiać raz na kwartał czyli będą odpowiadać porom roku. TBR wiosenny, TBR na lato itd. Po drugie będę na zdjęciach prezentować książki, które odpowiadają moim aktualnym czytelniczym zainteresowaniom ale nie wszystkie z nich będę czytać. To największe dla mnie wyzwanie ale postaram się mu sprostać. W podsumowaniach będę omawiać, co przeczytałam ale bez narzekania, czego nie udało mi się przeczytać.
Nie wiem, co z podsumowaniami ale chyba zachowam dotychczasową formułę i będą się one ukazywać co miesiąc. Zostaje też comiesięczne losowanie kategorii, do której wybiorę sobie jedną lekturę zalegającą na moich półkach.

Na wiosnę czyli kwiecień i maj (marzec już minął, więc się nie załapał) przygotowałam sobie kilka książek azjatyckich. Ciągnie mnie ostatnio w rejony Japonii, Kambodży czy północnych Indii. To dobra okazja, by powrócić do czytania Murakamiego (na dobry początek wybrałam sobie nieco cieńsze książki) czy Banany Yoshimoto, którą mam po niemiecku na czytniku. Zaczęłam też cudowne "Niebo nad Indiami", czytam powolutku, rozkoszuję się wspaniałą scenerią, czuję, że to będzie mój hit wiosny!

Czytam też ostatnio sporo powieści dla dzieci i młodzieży, niestety nie wszystko mi się podoba ale zdecydowana większość przywraca mi wiarę w ludzi i piękno na świecie, co w obecnej sytuacji baaardzo dobrze robi mi na głowę.


Do cokwartalnych TBRów dołączy tzw. SUB. Czym jest SUB? SUB to skrót z języka niemieckiego oznaczający 'Stapel ungelesener Bücher' czyli stos nieprzeczytanych książek. W moim przypadku będzie to stos 'nadgryzionych' książek czyli takich, które kiedyś tam zaczęłam i tak sobie czytam i czytam i nie mogę skończyć. Chciałabym co miesiąc uporać się z jednym zalegającym tytułem. Większość z tych książek nie jest zła, są ciekawe, interesujące, czyta się je przyjemnie. To raczej ze mną jest coś nie tak, rzucam się na kilka tytułów naraz, szukam czegoś, co mnie totalnie pochłonie i po pewnym czasie po prostu zbiera mi się taki stosik książek, które leżą i czekają... Chcę to wyeliminować. Chcę wyrobić w sobie nawyk czytania max. dwóch książek na raz. Nie sięgania po kolejny tytuł zanim nie skończę poprzedniego. Wymaga to ode mnie większej dyscypliny i przede wszystkim ograniczenia dostępu do YouTube, który oglądam ostatnio wręcz nałogowo zamiast czytać książki...

Podsumowanie marca - marcowy wrap-up

Podsumowanie marca - marcowy wrap-up


Powiem wam jedno - nie jest dobrze. Pierwsze tygodnie epidemii koronawirusa w Polsce dosłownie przeleciały mi przez palce. Tydzień siedziałam w domu i nie przeczytałam wtedy ani jednej książki. Nic mi się nie che - nie chce mi się czytać, nie chce mi się pisać. Wycofałam się nieco z internetu, bo przykre jest dla mnie to, co tam widzę: chęć zarobienia na epidemii czy na strachu ludzi, robienie z epidemii "nowej mody" w internecie i wszechobecny hashtag 'zostańwdomu', a już najbardziej nie mogę patrzeć na zachowania ludzi, od których najwięcej zależy czyli zwykłych, szarych obywateli, którzy swoim zachowaniem tylko potwierdzają bardzo niski iloraz inteligencji i kompletny brak zrozumienia tego, co się teraz w Polce i na świecie dzieje. Każdy chciałby móc żyć już normalnie, wychodzić z domu na spacer czy normalnie robić zakupy ale to ile potrwa stan epidemiologiczny zależy od zwykłych ludzi i ich zachowań w tym czasie. Niestety mało kto to rozumie.

Przeczytałam w marcu tylko jedną książkę - "Angkor" Włodzimierza Krzysztofika. Okropna lektura, recenzję możecie przeczytać tutaj.




Trochę lepiej było w marcu pod względem seriali, bo obejrzałam aż trzy (po jednym sezonie) + jeden film.
Czwarty i ostatni sezon "Człowieka z Wysokiego Zamku" okazał się bardzo rozczarowujący, zwłaszcza ostatni odcinek - zrobiony na szybko, bez pomyślunku, tak trochę na zasadzie "no dobra, nie mamy pomysłów na kolejne sezony, to zróbmy tak i tak i już będzie koniec". Szkoda, bo to serial z bardzo dużym potencjałem, który niestety przerósł możliwości twórców.
"Carnival Row" to nowy serial fantasy, rozgrywający się w mieście na wzór XIX wiecznego Londynu. Ku mojemu zaskoczeniu spodobał mi się bardzo i planuję napisać o nim więcej w osobnym poście.
Trochę bałam się drugiego sezonu "Modyfikowalnego Węgla", bo gdzieś rzuciły mi się w oczy słabe recenzje i narzekania widzów ale całe szczęście ja uznałam, że sezon jest naprawdę w porządku i czerpałam przyjemność z oglądania.
Jedynym filmem, jaki obejrzałam był "Frozen 2", do którego długo się zbierałam, bo trailery jakoś mnie nie zachęcały... Bałam się, że to będzie taki odgrzewany kotlet, odcinanie kuponów od sukcesu pierwszej części. A tu niespodzianka. Podobało mi się bardzo, piękna i mądra historia. Tylko piosenki słabe, podobały mi się zaledwie dwie.

Od kwietnia zmieniam nieco formułę moich TBR-ów ale o tym przeczytacie w kolejnych postach 😊

Włodzimierz Krzysztofik - Angkor

Włodzimierz Krzysztofik - Angkor



Nie mam ostatnio weny czytelniczej, książki z marcowego TBRu leżą odłogiem. Ciągnie mnie natomiast do literatury związanej z Azją Wschodnią i Południowo-Wschodnią - Japonia, Korea, Kambodża.
Wgrałam już sobie na czytnik kilkanaście pozycji (głównie japońskich autorów) i powoli czytam, mając nadzieję, że przezwyciężę zastój.

Niestety pierwsza książka okazała się totalnym niewypałem, już nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam coś tak odpychającego i źle napisanego. Mowa o hm... przewodniku? relacji z podróży? po największych świątyniach w kompleksie Angkor, położonym w prowincji Siĕm Réab w Kambodży.

Pan Włodzimierz Krzysztofik relacjonuje swoje przygody w Kambodży niczym wujek Heniek na obiedzie rodzinnym, na którym zamęcza wszystkich dookoła swoją osobą i niewybrednymi dowcipami. To postać ewidentnie narcystyczna ale najwyraźniej z bardzo niskim poczuciem własnej wartości, czująca konieczność wywyższenia się, pokazania innym: jestem od ciebie lepszy, sprytniejszy, mądrzejszy. Niby pisze, jakie to duchowe przeżycia odczuwał podczas wizyty w świątyni, jaki to jest ósmy cud świata, by w następnym akapicie krytykować wszystko dookoła. Pan Krzysztofik krytykuje kraj, pogodę, pogardliwie opisuje miejscową ludność, w szowinistycznych żartach obraża swoją żonę, córkę i innych towarzyszy wycieczki. Nie wiem, co to ma na celu? Pokazanie samego siebie w lepszym świetle? Ta próba się nie udaje, od samego początku autor jawi się jako zakompleksiony gbur i cham, który chwali się na prawo i lewo swoimi podróżami, by pokazać innym że ma kupę hajsu i może sobie pozwolić. W Kambodży niby to chwali się, że autobus z klimatyzacją, że pensjonat taki wypasiony a jednak na każdym kroku żałuje każdego grosza, który miałby wydać gdziekolwiek i na cokolwiek. Zastanawia mnie także, po co ten człowiek podróżuje, skoro wspominając podczas pobytu w Kambodży inne wyjazdy (Egipt, Tajlandia) tylko je krytykuje?

Całość napisana jest w stylu gimnazjalisty, raczej w klimacie posta na bloga aniżeli książki. Pogrzebałam w sieci zastanawiając się, kto w ogóle zdecydował się wydać tak kiepską książkę - wydawnictwo Ridero, które umożliwia samodzielne wydanie swojego dzieła. W sumie, można się było domyślać, książka pana Krzysztofika nie została poddana korekcie, roi się w niej od błędów interpunkcyjnych, o samym stylu wypowiedzi nie wspominając.

Na Legimi jest dostępnych 13 książek pana Krzysztofika, ciekawe, czy we wszystkich autor prezentuje takie chamstwo i prostactwo jak w "Angkor". Może kiedyś sprawdzę.

Moja ocena: 1/6

autor: Włodzimierz Krzysztofik
tytuł: Angkor

wydawca: Ridero
liczba stron: 60
Marissa Meyer - Cinder (Saga Księżycowa #1) audiobook

Marissa Meyer - Cinder (Saga Księżycowa #1) audiobook


Cinder, mieszkanka Nowego Pekinu, jest cyborgiem a tym samym obywatelem drugiej kategorii. Na co dzień pracuje jako mechanik, naprawiając m.in. roboty należące do ludzi. Jej przeszłość to tajemnica, nawet Cinder nie wie, czy całe życie była cyborgiem, czy może stała się nim w wyniku wypadku. Gdy w mieście wybucha epidemia śmiercionośnego wirusa, macocha obwinia Cinder za chorobę przyrodniej siostry i oddaje pasierbicę za pieniądze do placówki medycznej wykonującej eksperymenty na ludziach w celu wynalezienia antidotum. Tam okazuje się, że Cinder jest odporna na wirusa... A kiedy jej los splątuje się z życiem przystojnego i uwielbianego przez wszystkich księcia Kaia, Cinder nagle wpada w sam środek międzygalaktycznych intryg i poznaje prawdę o swoim pochodzeniu.... 

Oj, oj, oj, oj, cóż to był za smaczny kąsek! Jak ja mogłam tak długo zwlekać z przeczytaniem tej książki! Choć muszę przyznać, że "tło" do czytania (a właściwie słuchania) miałam wprost idealne, bo zaczęłam słuchać audiobooka w interpretacji Doroty Segdy tuż po wybuchu epidemii koronawirusa w Wuhan 😁

Marissa Meyer powoli toruje sobie drogę do zostania jedną z moich ulubionych pisarek fantasy. Szalenie podoba mi się jej pomysłowość, to ile potrafi wydobyć z oklepanej baśni i zrobić z niej nową opowieść.

Cinder może niekoniecznie będzie moją ulubioną bohaterką serii (a jej ukochany książę Kai już na pewno nie - co za niezdecydowana i bierna mimoza!), czekam z niecierpliwością aż będę miała możliwość sięgnięcia po kolejne tomy serii, zwłaszcza "Scarlett" - Czerwony Kapturek był w dzieciństwie moją ulubioną bajką 😀

Moja ocena: 5/6

autor: Marissa Meyer
tytuł: Cinder. Saga Księżycowa tom 1 
czyta: Dorota Segda

czas trwania: 12h 13min 

wydawca: Egmont Sp. z o.o.



  
Rabindranath Tagore - Poezje

Rabindranath Tagore - Poezje


Nie jestem znawcą poezji, ale chciałabym napisać kilka słów o tomiku, który przeczytałam w lutym.

Zbiór poezji hinduskiego poety zrobił na mnie duże wrażenie. Ale powiem szczerze: większość utworów świata Wschodu robi na mnie wrażenie. Są tak odmienne od zachodniego spojrzenia na świat, hołdują tak innym wartościom, zwracają uwagę na inne aspekty życia ludzkiego niż poeci Zachodu.

Tom, który towarzyszył mi prawie miesiąc w porannej drodze do pracy obejmuje kilka dzieł Tagorego: "Pieśni ofiarne", za które Tagore otrzymał w 1913r Nagrodę Nobla, "Ogrodnika", "Dar miłującego", "Ostatki myśli" oraz moje ulubione "Zbłąkane Ptaki" - zbiór myśli, sentencji życiowych, wskazówek do szczęśliwego życia.

Moja ocena: 5/6

autor: Rabindranath Tagore
tytuł: Poezje

tytuł oryginału: ...
tłumaczenie: Jan Kasprowicz, Julia Dickstein, Jerzy Bandrowski, Stanisław Scheyer, Witold Hulewicz
wydawca: C&T Crime and Thriller
liczba stron: 88

Arthur Conan Doyle - Studium w szkarłacie

Arthur Conan Doyle - Studium w szkarłacie


Uwielbiam Sherlocka Holmesa, choć do tej pory znałam jego przygody głównie ze szklanego ekranu. Od wielu lat planowałam przeczytać książkowy oryginał ale jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa - nie było nam po drodze. W lutym zmobilizowałam się w końcu i sięgnęłam po "Studium w szkarłacie".

To pierwsza część przygód brytyjskiego detektywa, w której oczywiście poznajemy Sherlocka Holmesa i jego towarzysza doktora Watsona. Dowiadujemy się, w jakich okolicznościach się poznali i jak rozpoczęła się ich wspólna detektywistyczna praca. W "Studium w szkarłacie" detektywi prowadzą śledztwo dotyczące makabrycznej zbrodni w jednym z opuszczonych domów w Londynie. Ślady prowadzą wiele lat w przeszłość do Ameryki, do sekty mormonów...

I cóż mogę powiedzieć... Zachwycona nie jestem. Po pierwsze mam problem z postacią Watsona. Na początku książki wydał mi się osobą o bardzo ograniczonych horyzontach myślowych. Potem, w miarę rozwoju sytuacji i bliższego poznania "fachu" Sherlocka to odczucie mija ale nie ukrywam, że jakiś niemiły posmak pozostał. Nie podoba mi się też, że Gregson i Lestrade są ukazani jako półgłówki. Wiecie, ekranizacje, które oglądałam (zwłaszcza mój ukochany serial "Elementary") przyzwyczaiły mnie do tego, że Sherlock, Watson, Gregson i Lestarde (w "Elementary" jego rolę przejął Marcus Bell) są zgraną paczką przyjaciół (a przynajmniej bardzo dobrych znajomych), ludzi którzy się lubią, szanują i chętnie ze sobą pracują.

Samo przedstawienie zbrodni też mnie nie satysfakcjonuje. Książka podzielona jest na trzy części. W pierwszej przedstawiona zostaje zbrodnia i próby jej rozwikłania przez Sherlocka Holmesa, w drugiej cofamy się w czasie do Stanów Zjednoczonych początku XIX wieku i poznajemy historię mordercy - za co mścił się na ofiarach zbrodni, w ostatniej z kolei Sherlock Holmes wyjaśnia, jak metodą dedukcji rozwiązał zagadkę.
Co mi nie pasuje? Lubię używać moich szarych komórek, śledzić tropy razem z detektywem i próbować rozwiązać zagadkę. Tymczasem pierwsza część książki uniemożliwia domyślenie się, o co chodzi w zbrodni. Gdyby nie wyjaśnienie w części drugiej, można by gdybać w nieskończoność, co doprowadziło do morderstwa. Przyznam, że wolę kryminały, w których zbrodnia i próby jej wyjaśnienia zgrabnie łączą się w jedną całość a nie są dwoma osobnymi opowieściami, które dopiero połączone dają obraz, co się stało.

Oczywiście będę kontynuować czytanie kolejnych części przygód Sherlocka Holmesa, może okażą się lepiej napisane niż tom pierwszy.

Moja ocena: 3/6

autor: Arthur Conan Doyle
tytuł: Studium w szkarłacie

tytuł oryginału: A study in scarlet 
tłumaczenie: Ewa Łozińska-Małkiewicz
wydawca: Wydawnictwo Olesiejuk
liczba stron:182
Nicola Yoon - Słońce też jest gwiazdą

Nicola Yoon - Słońce też jest gwiazdą


Moje modły zostały chyba wysłuchane i wreszcie trafiłam na młodzieżówkę, która nie tylko bardzo mi się podobała ale którą chętnie polecałabym wszystkim dookoła! Naprawdę nie mam się do czego przyczepić!

Natasha Kingsley pochodzi z Jamajki, ale od ósmego roku życia mieszka w Nowym Jorku. Jej rodzina przebywa w USA nielegalnie, co przez lata wymagało od wszystkich jej członków nie lada umiejętności, by prawda nie wyszła na jaw. Niestety jedno feralne wydarzenie sprawia, że Urząd Migracyjny dowiaduje się o nielegalnych obywatelach i wydaje nakaz deportacji. Natasha jest zrozpaczona i wściekła na ojca, bo to przez niego muszą wrócić na Karaiby. Dziewczyna nie wyobraża sobie życia w innym kraju, przecież tu ma szkołę, przyjaciół, plany na studia...
Ostatniego dnia swojego pobytu w Stanach poznaje Daniela, Amerykanina koreańskiego pochodzenia. Natasha i Daniel są jak ogień i woda, jedno marzy o romantycznej miłości, drugie hołduje nauce i twardym faktom. Czy można zakochać się w ciągu kilku godzin? Daniel próbuje udowodnić to Natashy, ale nie wie nic o tym, że dziewczyna, w której się zakochał za kilka godzin na zawsze opuści Stany Zjednoczone...

Po pierwsze - nareszcie młodzi INTELIGENTNI ludzie, z prawdziwymi pasjami, czytanie o ich perypetiach było dla mnie prawdziwą przyjemnością. To nie są głupiutkie nastolatki, które omdlewają na widok ukochanej osoby i skrycie marzą o romantycznym pocałunku. Wreszcie ludzie z krwi i kości, z problemami, z zainteresowaniami, żywi, ludzcy, prawdziwi! Mam tak bardzo dość głupiutkich opowiastek dla młodzieży, że jak trafiam na książkę tak inteligentną, to mam ochotę skakać z radości i polecać ją każdemu młodemu człowiekowi do przeczytania!

Po drugie - problemy przedstawione w tej książce to nie są "wielkie problemy" młodzieży typu: czy ja mu się podobam? co robić żeby zwrócił na mnie uwagę? czy zechce mnie pocałować? tylko naprawdę życiowe sprawy, które autorka opisuje bardzo serio. Mamy tu problem emigracji, wychowywania się w dwóch różnych kulturach, problem tożsamości narodowej (czyli w sumie kwestie podchodzące pod moje zainteresowania, także w literaturze). Zresztą, jest to tematyka bliska autorce - Nicola Yoon jest jamajskiego pochodzenia i ma męża... Koreańczyka 😉

Po trzecie - nauka wpleciona w fabułę. Głównie fizyka kwantowa ale dla mnie to tak interesujący temat, że czytałam z wypiekami na twarzy! Idea wieloświatów - wierzę w nią całym sercem!

I po czwarte - nie ma tu zbyt dużo lukru i słodkości, nie ma rzygających tęczą jednorożców, jest.... życie. We wszystkich przejawach. I za to wielkie niech będą dzięki autorce.

I zakończenie. Może i bez happy endu ale dające nadzieję. Jak samo życie.

Polecam bardzo!

Moja ocena: 5/6

autor: Nicola Yoon
tytuł: Słońce też jest gwiazdą

tytuł oryginału: The Sun is also a star 
tłumaczenie: Donata Olejnik
wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
liczba stron: 336


Czytelnicza zabawa - losowanie na marzec

Czytelnicza zabawa - losowanie na marzec


Okoliczności mi sprzyjają - w związku z epidemią koronawirusa od wczoraj siedzę w domu. I mam mnóstwo czasu na czytanie 😁 Jest więc szansa, że nadrobię zaległości.

Na marzec wylosowałam sobie bardzo pojemną kategorię - klasyka światowa. To nie tylko literatura XIX wieku (choć pierwsze co przychodzi na myśl to właśnie ten okres), to literatura od zarania dziejów po współczesność. To także literatura dziecięca, także fantastyka (np. Tolkien). Mam w czym wybierać.

Pozycje ze zdjęcia poniżej to zaledwie ułamek z mojej biblioteczki - część książek, które mam u siebie w mieszkaniu. Jeszcze raz tyle (jak nie więcej) jest w domu rodzinnym.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2009-2017 Zacisze Literackie , Blogger